"Two people can look at the same thing and see it differently." - Justin Bieber

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 14

Akurat gdy skończyliśmy tą rozmowę, przyszła Mia.

- Jak się bawicie?! - krzyknęła, z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Świetnie! - odkrzyknął Dylan i dał jej buziaka w policzek.

- Właśnie, świetnie. - powiedziałam sarkastycznie. - Szalonej nocy. - podniosłam się z krzesła i posłałam Mii znaczący uśmiech, na co pozwoliła mi odejść.

 Nadchodzi noc przemyśleń... 


---------------------------------------------


Wyszłam jak najszybciej z klubu. Nie wiedziałam, co Dylan miał na myśli mówiąc o Justinie, że lubi łamać serca. To znaczy, że on chce mnie tylko wykorzystać i porzucić? Rozkochać w sobie, a następnie zostawić? To oznaczało, że moje najgorsze przypuszczenia się sprawdzą. Szłam sama ciemną ulicą. Tej nocy jakoś nie odczuwałam strachu. Myślałam tylko o jednym - on. Gdy byłam w takim beznadziejnym humorze jak ten, lubiłam oglądać wyścigi samochodowe. Ale nie w telewizji, czy w internecie - lubiłam oglądać je na żywo. Były to co prawda nielegalne wyścigi, ale miałam to gdzieś. Pociągały mnie, bo byłam po części "chłopczycą". Udałam się na słynny placyk, gdzie odbywały się te pokazy. Jak zwykle, stanęłam przy samej barierce. Oczywiście nie obyło się bez nachalnych mężczyzn, którzy się do mnie przystawiali, ale szybko ich spławiałam. To było to - pisk opon, podnoszący adrenalinę zapach. Tego było mi trzeba. Wpatrywałam się w auta, gdy nagle przed oczami przejechał znany mi samochód. Spojrzałam na kierowcę, który był podobny do Justina. Stwierdziłam, że to obsesja. Definitywnie. Widziałam go wszędzie, to nienormalne! Jednak po dokładnej obserwacji rozpoznałam tego mężczyznę. To był Justin. Zaparło mi dech w piersiach. Byłam wystarczająco wkurwiona i nie wiedziałam, co robię. Wrzeszcząc, aby jeszcze nie ruszali, podbiegłam do jednego z aut, stojącego obok auta Justina i złapałam za klamkę. Przy tym cały czas patrzyłam w oczy Justinowi. Wydawał się oszołomiony. Wsiadłam do samochodu, nawet nie patrząc kto siedzi za kierownicą. Uchyliłam okno i szyderczo się uśmiechnęłam.

- Niech wygra lepszy, panie Bieber. - oblizałam uwodzicielsko usta i zdjęłam z niego wzrok.

- Terri! Teranee nie rób tego! - krzyczał. - Wyjdź z tego jebanego auta! - nadal się wysilał. Ja jednak go zignorowałam. Popatrzyłam na kierowcę - był to przystojny facet. Nie wiedziałam o nim nic, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Chciałam zrobić wszystko, aby podwyższyć Justinowi ciśnienie.

- Wiesz, że jestem największym wrogiem twojego ukochanego? - podniósł brwi nieznany mi chłopak.

- Mojego ukochanego? - pokazałam palcem na Justina. - On nim nie jest. Jedź. - rozkazałam facetowi, któremu teraz powierzałam swoje życie. Pierwszy raz robiłam coś tak ryzykownego. Nastąpił ponowny start - czerwone, pomarańczowe, a następnie z głośnym piskiem opon ruszyliśmy. Od początku trzymałam się fotela tak mocno, jak potrafiłam. 


Justin's view:

Niestety na pomarańczowym świetle przerwały nam jęki jakieś laski.

- Hej! Halo! - usłyszałem znajome krzyki. - Chwila! - w ostatniej chwili popatrzyłem na postać, która zbliżała się w moim kierunku. Co do chuja robi tu Terri?! Obserwowałem jej ruchy, jeden po drugim i nie rozumiałem co ona zamierza zrobić. Ona zwariowała!  - Niech wygra lepszy, panie Bieber. - rzuciła, gdy usiadła na siedzeniu pasażera.

- Terri! Teranee nie rób tego! Wyjdź z tego jebanego auta! - krzyczałem rozwścieczony, gdy zobaczyłem, że zamierza jechać autem Doupera. Zazdrość grała tu mniejszą rolę - chodziło do cholery o jej życie! Wiem, że była na mnie zła, bo zdała sobie sprawę, że ją okłamałem, ale to co robiła, było zdecydowanie przesadą. Douper był skurwysynem i mógł tą sytuację bardzo dobrze wykorzystać. Nie wiedziałem co robić. Gdy pokazało się zielone światło, było już za późno na rezygnację. Ruszyliśmy i nie było odwrotu. Wiedziałem, że teraz Terri żałuje tego, że wsiadła do tego pieprzonego auta. Musiała wytrzymać do końca wyścigu, to było pewne. Jechałem ostrożnie, nie dotykając ani razu auta Doupera. Nie chodziło mi o tego dupka, bo gdyby był tam sam, rozwaliłbym go na pierwszym zakręcie. Jednak walczyłem teraz o dwa życia - swoje i jej. Prowadziłem, lecz w bocznym lusterku obserwowałem, czy ten kretyn niczego nie kombinuje. I nie myliłem się. Mieliśmy podjechać na wysepkę i z niej wyskoczyć, ale coś tu było grane, bo zwykle podjeżdża się na nią z małą prędkością, a Douper jechał piekielnie szybko. Zdążyłem już wylądować autem na podłożu, kiedy spostrzegłem auto Doupera w powietrzu i otwierające się od strony kierowcy drzwi. Nie wiedziałem, co on wyprawia dopiero gdy Douper nie wyskoczył z auta. To oznaczało jedno - Terri została w aucie, które leciało w powietrzu,  z dużą prędkością. To nie mogło skończyć się dobrze.


Teranee's view:

On tylko spojrzał na mnie i szyderczo się uśmiechnął.

- Do zobaczenia, piękna! - powiedział i otworzył drzwi od jego strony. Kolejne co pamiętam to potężne uderzenie i zgrzyt moich kości. A następnie ciemność, przenikliwa ciemność.

 

Justin's view:

 Nie zdążyłem nawet mrugnąć, a auto Doupera wylądowało z wielkim uderzeniem na boku ulicy. Gwałtownie zawróciłem, wybiegając z mojego samochodu. Podbiegłem do zgniecionego pojazdu i jedyne co rzuciło mi się w oczy to drobne ciało, bezwładnie leżące po stronie pasażera.

- Pogotowie! - krzyknąłem. - Dzwońcie po pogotowie! Szybko! - krzyczałem zdruzgotany. Klęknąłem i delikatnie trzymając ją w pasie, wyciągnąłem Terri. Jej bok twarzy był zakrwawiony, miała zadrapania na rękach i szyi. Położyłem ją, nie będąc w stanie jej pomóc. Wstałem  i z zawistnym wzrokiem podszedłem do Doupera, leżącego na skrawku ulicy. Z całej mojej siły kopnąłem go w brzuch, na co się skulił.

- Pożałujesz tego, gnoju. - splunąłem. Poprawiłem mój cios, kopiąc go z podwójnie większą siłą. Nie mogąc przestać, usiadłem na nim, okładając go gdzie popadnie. Oddawałem mu silne ciosy, na które nie miał siły odpowiedzieć. Wstając, kopnąłem jeszcze raz jego brzuch. Wypluwając krew i dławiąc się spojrzał na mnie. - To dopiero początek mojej zemsty. - powiedziałem, przeszywając go wzrokiem. Następnie ujrzałem za sobą karetkę, do której na noszach wnosili Teranee. Moje serce intensywnie mnie ukłuło.


----------------------------------------------

 

dam, dam, dam, daaaaam!

koniec pięknej bajeczki. teraz trwa niemała drama :(

jak myślicie, jak oni sobie z tym poradzą? co będzie dalej?

oceniajcie kochani, oczekuję waszych opinii!

 

+ rozpieszczam was coraz bardziej, bo coraz częściej rozdziały się pojawiają, ale czego się dla was nie robi? :)

 

BTW, ŻYCZĘ WAM SMACZNEGO JAJKA I WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH! :)

 

kocham was!!! alllll ;)

- kisski, natii