Strony
"Two people can look at the same thing and see it differently." - Justin Bieber
czwartek, 24 kwietnia 2014
wtorek, 22 kwietnia 2014
Rozdział 15
- Pożałujesz tego, gnoju. - splunąłem. Poprawiłem mój cios, kopiąc go z podwójnie większą siłą. Nie mogąc przestać, usiadłem na nim, okładając go gdzie popadnie. Oddawałem mu silne ciosy, na które nie miał siły odpowiedzieć. Wstając, kopnąłem jeszcze raz jego brzuch. Wypluwając krew i dławiąc się spojrzał na mnie. - To dopiero początek mojej zemsty. - powiedziałem, przeszywając go wzrokiem. Następnie ujrzałem za sobą karetkę, do której na noszach wnosili Teranee. Moje serce intensywnie mnie ukłuło.
----------------------------------------------
Bez wahania pobiegłem do swojego auta. Miałem teraz ochotę się tak spić, aby niczego nie pamiętać. Jednak to nie było teraz najlepsze. Znałem Savannah - siostrę Terri. Z początku chciałem do niej zadzwonić i powiedzieć jej przez telefon, że Teranee trafiła do szpitala, jednak zdecydowałem się na coś odważniejszego - pojechałem do domu Terri, aby powiedzieć to jej rodzicom twarzą w twarz. Wysiadłem z auta i niespokojnie maszerowałem pod drzwi. Przetarłem twarz, bo nie mogłem uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Teraz pozostało mi tylko wzięcie całej winy na siebie. Zapukałem dwa razy do drzwi i czekałem, aż ktoś mi otworzy. Była już północ, więc wiedziałem, że obudzę jej rodziców. Jednak ktoś chyba jeszcze nie spał, bo usłyszałem ciężkie kroki. To musiał być jej ojciec.
- Czego tu szukasz, młody człowieku? - ugh, tak, to był jej ojciec. Modliłem się w duchu, aby nie zamordował mnie tu, w tym miejscu, po tym co mu powiem.
- Przepraszam, że nawiedzam państwa o tej godzinie, ale stało się coś złego. - oznajmiłem, trzymając mocno wargę zębami. - Teranee miała wypadek. - on tylko przełknął głęboko ślinę.
- Możesz powtórzyć? - jego oczy się powiększyły, a pięści zacisnęły. Pomyślałem, że w pewnym stopniu jesteśmy do siebie podobni.
- Teranee jest w szpitalu. Przypuszczam, że jest w poważnym stanie. - powiedziałem spokojnie, jednak w środku wszystko się we mnie gotowało. Miałem ochotę coś rozjebać.
- Co się jej stało? Co jej zrobiłeś? - podszedł do mnie i złapał za koszulkę. - Gadaj! - krzyczał mi w twarz, ale ja nawet nie reagowałem. W tym momencie mógł mnie nawet zdeptać. Wiedziałem, że mi się należy. Usłyszałem głośne kroki. Jak się okazało, mama Terri biegła w naszą stronę.
- Ben! Ben! - krzyczała do swojego męża. - Zostaw go! - zerwała jego ręce z mojej koszulki. - Co ty wyrabiasz?!
- Sophie, Teranee jest w szpitalu. - powiedział. - I to przez niego! - wskazał na mnie palcem. W tamtym momencie jej oczy się zaszkliły. Miałem tego dość.
- Zawieźli ją do tutejszego, miejscowego szpitala. Proszę tam jechać. - powiedziałem z nadmiernym spokojem. - Przepraszam. - powiedziałem do zmartwionej kobiety i odszedłem. Wsiadłem do auta i odjechałem. Pojechałem na sparingi. Miałem nieziemską ochotę na rozjebanie komuś mordy. Wybiegłem, udałem się na znane pole, gdzie było już dużo facetów, gotowych do bicia się. Nie zastanawiając się stanąłem do walki. Uderzyłem mojego przeciwnika, na co mi oddał. Potem okładałem go jak chciałem, bo wymiękł. Robiłem to do upadłego. Leżał na ziemi, a ja nadal go biłem. Słyszałem tylko chrupanie jego kości. W końcu gdy pojawiła się kałuża krwi obok tego mężczyzny, inni mnie odciągnęli. Miałem w dupie to, czy on przeżyje czy nie. Wtedy każdy, kto ze mną zadarł był skazany klęskę.
Teranee's view:
Obudziłam się. Pierwsze, co usłyszałam to denerwujące "pikanie". Domyślałam się, gdzie jestem dopóki nie otworzyłam swoich oczu i nie przekonałam się. Leżałam spokojnie, jeszcze dokładnie nie ogarniając, gdy przy drzwiach stanęła nieznana mi osoba. Był to mężczyzna. Miał zakrwawioną koszulkę. Przestraszyłam się.
- Jak się czujesz złotko? - podchodząc do mnie, dumnie się uśmiechnął. Skądś już znałam ten uśmiech. Dopiero wtedy wszystko zaczęło mi się przypominać. To Douper - wróg Justina. A co zrobiłam ja? Ja... jechałam z nim autem. Z nim. A teraz jestem w szpitalu. To oznaczało tylko jedno - zrobił to celowo. Celowo zrobił tak, abym tu trafiła.
- Cz-czego chcesz? - wysapałam ciężko oddychając.
- Chciałem tylko sprawdzić, jak się czujesz. - odpowiedział słowami przepełnionymi sztuczną troskliwością.
- Ju-justin tego tak nie z-zostawi. - wyszeptałam. Wiedziałam, że dorwie go prędzej czy później.
- Nie wątpię. I nawet mam już przygotowaną dla niego rozrywkę. - pokazał szereg swoich białych zębów. Postanowiłam go zirytować.
- Pokonałby cię każdy, bo zbyt wielką pizdą jesteś. - zdobyłam się i na odwagę i na wypowiedzenie tego zdania bez jąkania się. Poskutkowało, bo Douper zrobił się czerwony ze złości.
- Trzymaj się, suko. - wypowiedział z nienawiścią. Zignorowałam to. Byłam pewna, że ta krew na jego koszulce jest skutkiem działań Justina, jednak nie chciałam myśleć, co zdążył mu już zrobić. Nie dużo myślałam, bo zaraz do mojej sali wbiegła mama z tatą.
- Córciu! Boże mój, co ci jest? - podbiegła do mnie mama, z miną jakby miała zaraz zmierzyć się z najlepszym zapaśnikiem sumo czy coś.
- Spokojnie, mamo. Popatrz, żyję, jestem tu. T-to nic poważnego. - mówiłam w powolnym tempie, bo coś silnie kuło mnie w brzuchu.
- Teranee Causer, nawet nie waż się tak mówić! - niemal krzyczała.
- Ten chłopiec... - zaczął mój tato. - On już może do nas nie przychodzić.
- Jaki - zrobiłam chwilę przerwy - chłopiec?
- Justin u nas był. Powiadomił nas, że miałaś wypadek. - oznajmiła mama.
- Co je-jeszcze powiedział? - zapytałam, bojąc się odpowiedzi.
- Mówił, że to jego wina i w tej jedynej kwestii mu wierzę. - rzucił zdenerwowany tata. - Nie chcę go już więcej widzieć na oczy. - powiedział. Moje serce się złamało. Wziął całą winę na siebie, choć to wszystko stało się z mojej głupoty. Rozum mówił mi, aby zerwać z nim kontakty, bo to nie idzie w dobrą stronę, jednak serce podpowiadało co innego.
-----------------------------------------------
proszę, dodaję rozdział za jeden komentarz, który pojawił się pod poprzednim rozdziałem. :( Teraz już tak nie zrobię. Oczekuję co najmniej trzech komentarzy misie, bo wiem, że możecie to zrobić.
-oceniajcie kochani. XX
Subskrybuj:
Posty (Atom)