"Two people can look at the same thing and see it differently." - Justin Bieber

czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 10

- Słyszałem, skarbie. - podszedł do mnie od tyłu, łapiąc mnie w talii i dał buziaka w policzek. - Czekam na dole. Masz 5 minut! - krzyknął otwierając okno i zjeżdżając po metalowej rurze. Wyglądał dziś cholernie dobrze i musiałam zrobić tak, aby zwrócił na mnie swoją uwagę.


------------------------------------

 

Pobiegłam szybko do łazienki, by się odświeżyć - wzięłam 3-minutowy prysznic, nałożyłam puder, pomalowałam na nowo rzęsy i podkreśliłam delikatnie usta czerwoną szminką. Zrobiłam koński ogon, wypuszczając po bokach pojedyncze pejsy. Kitkę przeczesałam jeszcze szczotką i wyszłam z łazienki. Następnie podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam cieniowane jeansy, na górę założyłam luźną, turkusową bluzkę na ramiączkach. Do tego dobrałam zegarek, kolczyki i pierścionek. Na nogi pospiesznie włożyłam niebieskie vansy. Na to zarzuciłam moją czarną skórę i wzięłam zwykłą torebkę, którą założyłam przez ramię. Psiknęłam na siebie jeszcze jakiś dobrze pachnący perfum i byłam gotowa zejść do Justina.

- Wychodzę! - krzyknęłam do mamy, stojącej w kuchni.

- Kiedy będziesz?

- Mam telefon, więc dzwoń, gdy będzie już ten czas! - rzuciłam szybko, zamykając drzwi. Usłyszałam jeszcze jakiś komentarz mojej siostry na temat mojego ubioru. Coś w stylu: "To ty na grzyby idziesz?". Fakt, nie ubrałam się oszołamiająco, jak to miało być, ale postawiłam na wygodę. Bez zastanowienia wsiadłam w auto Justina, czekające pod moim domem i zapinałam już pasy.

- Co ci jest? - zapytałam marszcząc brwi, gdy zauważyłam jego minę.

- Nic mi kurwa nie jest... Nic! - rzucił, uderzając dwoma rękoma o kierownicę. - Szkoda, że nie przyszłaś za kolejną godzinę! - krzyknął mocno wkurzony, gdy spojrzałam na zegarek. Była 18:15, co oznaczało, że szykowałam się 25 minut. 

- Uhm.. przepraszam Justin. Nie powinnam... - zaczęłam, gdy ten mi przerwał.

- Tak kurwa! Nie powinnaś, więc teraz zamknij gębę i ciesz się, że jeszcze tu jestem! - te słowa były przepełnione jadem. Poczułam, jakby coś przewracało mi się w żołądku. Miałam teraz ochotę wyjść i wrócić się do domu. Droga była cicha. Cały czas patrzyłam w okno, nie odzywając się do Justina. Wsadził rękę do kieszeni swoich obwisłych jeansów i wyciągnął z nich papierosy. Z paczki wyciągnął zapalniczkę i odpalił papierosa. Otworzył okno, zaciągał się i wypuszczał dym przez okno. Wyglądał cholernie seksownie. Jeszcze nie wiedział, że ja też palę. Rzadko, ale palę...

- Mogę? - powiedziałam jak zwykle coś, czego nie przemyślałam. Nie chciałam, żeby wpadł w kolejną furię.

- Co? - rzucił niemile.

- Papierosa. - wtedy odwrócił głowę w bok i popatrzył na mnie głupio.

- Zwariowałaś? 

- Nie, Justin. Ja też palę. - powiedziałam pewna siebie.

- Więc od dzisiaj już nie. - nawet na mnie nie spojrzał, tylko po prostu głupio się uśmiechnął. Wiedziałam, że w jego towarzystwie nie będę mogła palić. Postanowiłam nie kontynuować rozmowy. Jechaliśmy jeszcze jakieś 5 minut. Justin zgasił silnik i wyszedł z auta, a ja spostrzegłam z okna, że jesteśmy pod... MacDonaldem?! Nie wierzę, że ten kretyn zabrał mnie właśnie tutaj.

- Wysiadaj. - otworzył mi drzwi.

- Serio jechaliśmy tyle, żeby zjeść jakiegoś głupiego fastfooda? - zapytałam z rozbawieniem namalowanym na twarzy.

- Tu sprzedają najlepsze shake'i! - rzucił śmiejąc się i pokazując na budynek. Zaśmiałam się głośno. Przeszło mu, co mnie bardzo ucieszyło. Tak naprawdę nie obchodziło mnie gdzie jesteśmy. Liczyło się tylko to, że jestem z nim. Wkurzał mnie milion razy na minutę, ale mimo tego nie miałam go dość. - A więc panna Causser je fastfoody? - powiedział zajadając się frytkami.

- Owszem. Czy widzisz tu jakiś problem? - powiedziałam zawadiacko.

- Bingo. Widzę ich wiele, ale opowiem ci o nich potem... - szepnął mrugając do mnie. Na moje policzki wkradł się rumieniec.

- Nienawidzę cię!

- Czy to moja wina, że właśnie tak na ciebie działam? - wziął łyk shake'a.

- Zamknij się już, proszę. - zachichotałam i kopnęłam go w nogę pod stolikiem.

- Ał! Terri! - krzyknął, jakby obrażony.

- Myślałeś, że tego nie zrobię? - uniosłam brew. - Jeszcze mnie nie znasz, Bieber. - rzuciłam swój cwaniacki uśmiech.

- Poznam przy najbliższej okazji. - ukazał rząd swoich białych zębów. Czy on musiał mieć zawsze niestosowne myśli? Ugh, nienawidzę tego. Siedzieliśmy tam jeszcze może z pół godziny, a potem znowu ruszyliśmy w podróż... Trwała ona jednak dużo krócej, niż poprzednia.

- Chcę ci coś pokazać. Coś pięknego. - powiedział, łapiąc mnie za dłonie. - Ale musisz zakryć oczy. 

- Co takiego?! Oj, nie Justin. Wybacz, ale... - przerwał mi.

- Nie ufasz mi?

- Uhm, ufam.

- Więc zawiąż sobie oczy, skarbie. - posłał mi uspokajający uśmiech.

- Oczywiście... - wyjęczałam i zawiązałam chustę na oczy. Prowadził mnie ostrożnie, trzymając cały czas w talii. W końcu doszliśmy do miejsca. Usłyszałam szum. Justin rozwiązał mi delikatnie chustkę i moim oczom ukazał się widok małego, niebieskiego jeziorka, z niewielką plażą. To było przepiękne.

- Coś wspaniałego! - rzuciłam w zachwycie. Wtedy Justin oplótł swoje ręce wokół mojej talii i oparł swoją głowę na mojej. Położyłam swoje dłonie na jego i staliśmy tak po prostu w ciszy. 

- Jesteś pierwszą osobą, której to pokazałem. - szepnął mi do ucha.

- Dziękuję. - obróciłam się. Wtedy on pochylił się i złączył moje usta z jego. Złapał mnie za uda i uniósł, a ja owinęłam swoje nogi wokół jego talii. Moje ręce spoczywały na jego karku. Przewróciłam głowę, aby dać mu lepszy dostęp. Wtedy postanowiłam zrobić coś, nad czym nie zastanawiałam się długo. Puściłam jego wargi i szybko liznęłam czubek jego nosa. Wywinęłam się z jego silnych objęć i wystawiłam mu język.

- Nie przemyślałaś tego! - krzyknął rozbawiony i zaczął mnie gonić. Ściągnęłam szybko buty i biegłam wzdłuż brzegu. Justinowi nie zajęło dużo czasu dogonienie mnie, bo zaraz już mnie miał. Złapał mnie od tyłu za talię i obkręcił jak małe dziecko. Zaśmiałam się. Następnie razem upadliśmy na piasek. Justin złapał moje ręce i umieścił nade mną, trzymając je tam mocno.

- Nie wiesz, co właśnie zrobiłaś. - powiedział, z łobuzerskim uśmiechem. Wiedział, że mam straszne gilgotki, więc zaczął mnie wszędzie gilgotać. Dosłownie wszędzie!

- J-jjustin! Prze-przestań! Proszę! - nie mogłam przestać się śmiać.

- Powiedz "Przepraszam Justin, nie chciałam tego zrobić". - dał mi rozkaz, śmiejąc się przy tym.

- N-nnie!

- Powiedz "Przepraszam Justin"! 

- Nie! - śmiałam się coraz bardziej, a on nadal nie przestawał. Wymiękłam. - Prze-przepraszam Ju-justin! Przestań, pro-proszę! 

- I nie można było tak od razu? - puścił mnie, a na jego twarzy pojawił się głupi uśmieszek.

- Nie można było. - wystawiłam mu język.

- Wiedz, że będziesz tak ulegać w wielu kwestiach, kochanie. - powiedział, zbliżając się do mnie i składając na moich ustach namiętny pocałunek. Nie narzekając, oddałam mu go.

 

-------------------------------------------


witajcie kochani :) co myślicie o rozdziale? Justin i Teranee są coraz bliżej, ale czy tak pięknie będzie już zawsze? Przekonacjcie się sami, czytając kolejny rozdział!

 

+przepraszam, że rozdziały są dodawane rzadko, ale mam teraz masę nauki. :(

 

Dziękuję za odwiedzanie bloga i zachęcam do czytania. 

Next chapter - already soon! CANT WAIT!  

kisski, natix

2 komentarze:

  1. Boski ! *.*
    Uwielbiam tego bloga ! Nie mogę doczekać się nexta !! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, świetny blog! Te nerwy, wr, uwielbiam, będę wpadać często, informuj o nn:) // impossible-and-yet.blogspot.com/ @drewxsh

    OdpowiedzUsuń