"Two people can look at the same thing and see it differently." - Justin Bieber
poniedziałek, 24 lutego 2014
Rozdział 4
Od: Mama
Gdzie jesteś? Martwię się. Przyjdź i pożegnaj się z babcią, bo zaraz zabierają ją ze szpitala...
Do: Mama
Niedługo będę.
To jeszcze bardziej pogorszyło mój stan. Zabierają babcię i gdzie ją zawiozą? Tak, do jebanej kostnicy.
---------------------------------
Teranee's view:
Właśnie wybudziłam się ze śpiączki. Czułam się strasznie dziwnie. Moje ciało było słabe i wiotkie. Niemal nie miałam czucia. Jestem już po przeszczepie. Tak, dobrze widzicie. Przeszczepie serca. Gdyby nie serce starszej kobiety, nie byłoby mnie tu teraz. Gdy tylko otworzyłam oczy, ujrzałam moją siostrą siedzącą obok mojego łóżka. Ten widok nieco mnie zadziwił. Spojrzałam na nią z pytającym wzrokiem. Popatrzyła na mnie ze smutkiem widniejącym na jej twarzy. Wiedziałam, że jej na mnie zależy i że się o mnie martwi. Ja jednak nie byłam jeszcze gotowa na bliższy kontakt z nią. Miałam leżeć w szpitalu jeszcze tydzień. Chciałam, aby czas leciał szybciej, bo strasznie się tam nudziłam. Leżenie definitywnie nie jest dla mnie.
*6 dni później*
Dzień przed wyjściem ze szpitala, przyszła do mnie pewna kobieta.
- Czy mogę wejść? - zapukałam do drzwi mojej sali, które były otwarte, więc mogłam ją zobaczyć.
- T-tak... Ale w jakiej pani sprawie? - zapytałam prosto z mostu, bo przypuszczałam, że pomyliła salę.
- Przyszłam, bo... - spuściła swój wzrok na podłogę. - Mam ci coś ważnego do powiedzenia, kochanie. - hej... chwila! Czy ja jej skądś nie znam? I ten przemiły akcent na słowo "kochanie". Kojarzyłam skądś tą kobietę.
- Przepraszam, czy my przypadkiem nie spotkałyśmy się w przychodni w Seattle? - zapytałam, marszcząc brwi, gdy przypomniałam sobie, gdzie ją widziałam.
Kobieta spojrzała na mnie i po chwili powiedziała - Ah tak! To przecież ty pomogłaś mi dojść do doktora Laughs'a! - złączyła swoje dłonie, niemal krzycząc. Widziałam wielkie zdziwienie i zakłopotanie wymalowane na jej twarzy. - To dość trudne... bo wiesz... chciałam, abyś wiedziała, że...
- Niechże pani w końcu to powie! - wydusiłam zirytowanym głosem.
- Chcę, byś wiedziała, kogo serce posiadasz. Masz serce mojej matki. Zmarła 8 dni temu, w tym szpitalu.
- Bardzo mi przykro... to dla mnie ciężka sytuacja. Niełatwo jest żyć z myślą, że ktoś musiał umrzeć, abym ja mogła żyć. - moja mina posmutniała, a ton głosu stał się prawie niesłyszalny.
- Głowa do góry, kochanie. Moja matka była wspaniałą kobietą. Miała dobry charakter. Mimo, że była po 60-siątce, to miała bardzo dobrą kondycję. - zaśmiała się lekko. - Pomyślałam, że będzie ci lepiej, gdy będziesz wiedziała, do kogo należało teraz już twoje serduszko. - podniosła się z krzesła. - Dbaj o nie. - podeszła do mnie i pogłaskała mnie po głowie, a następnie po prostu wyszła.
- Do widzenia... - powiedziałam, gdy była u progu drzwi. Jednak kobieta nie odpowiedziała mi już.
Justin's view:
To był dzień pogrzebu. Ubrałem białą koszulę, czarną marynarkę i ciemne jeansy. Chciałem, aby to jak najszybciej się skończyło. Moja mama od rana ocierała łzy z twarzy. Nie mogłem na to patrzeć, więc po prostu wyszedłem z domu. Pałętałem się po mieście, nie robiąc nic innego, jak myśląc o pogrzebie. Nie wracałem już do domu, tylko od razu udałem się pod kościół. Nigdy do niego nie chodziłem, były tylko wyjątki, jak ten. Msza trwała krótko ponad godzinę, a pogrzeb trochę mniej. Następnie wszyscy się rozeszli i na cmentarzu, przy babci zostałem tylko ja, mama, Jazmyn, Jaxon i dziadek. Staliśmy tam cicho, nie odzywając się nawet. Każdy z nas potrzebował chwili rozmowy z babcią. Nie byliśmy tam długo, ponieważ było bardzo zimno. Pożegnaliśmy się z babcią i wróciliśmy do domu.
- Byłam dzisiaj u dziewczyny, która teraz ma serce waszej babci. - powiedziała moja mama, wchodząc do domu. - Bardzo miła i przy tym śliczna. Zasmuciła się trochę, gdy opowiadałam jej, jaka była Diane (babcia). Ale wszystko jej wytłumaczyłam i myślę, że będzie dobrze. - słuchałem jej, co tak naprawdę mnie nie interesowało. Niech sobie żyje z sercem mojej babci, szczerze? Miałem to gdzieś.
Teranee's view:
Dzień wyjścia ze szpitala! Yaaaay, tak się cieszę! Mogę już na szczęście chodzić o własnych siłach i inne czynności też wykonuję już sama.
- No to skarbie, wychodzimy! - krzyknęła optymistycznie moja mama, wchodząc do sali.
- Wychodzimy, na szczęście. - uśmiechnęłam się miło. Tata wziął mnie pod rękę, tak na wszelki wypadek i powoli wychodziliśmy ze szpitala. Czekała nas długa droga do domu.
--------------------------
cześć kochani! :) nie doszło jeszcze do spotkania Teranee i Justina face-to-face, ale może wydarzy się to w następnym rozdziale... ? ;) tak, stanowczo tak :))
Genialny!! *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nexta! <33
dziękuję. :* Następny już wkrótce ;)
OdpowiedzUsuń