"Two people can look at the same thing and see it differently." - Justin Bieber
niedziela, 2 marca 2014
Rozdział 6
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
-
I nie obchodzi cię żaden doktorek ani LASKA LEŻĄCA NA TYM ŁÓŻKU? - na
te słowa nałożyłam nacisk. Złączyłam swoje wargi i intensywnie patrzyłam
na to, jaki był zdziwiony.
-------------------------------------
- O czym ty mówisz? - zmarszczył brwi i nadal na mnie patrzył. Chyba nie skumał.
- No nie mów, że nie pamiętasz... - powiedziałam zabawnym tonem, trochę drwiącym z jego niepamięci.
- To.. to ty? - w końcu zapytał.
- Umm, nie... to tylko moja babcia. - odpowiedziałam zirytowanym głosem. Ten koleś zaczynał mnie wkurzać.
- Chciałem się tylko upewnić, bo wiesz... już na tym łóżku szpitalnym wyglądałaś seksownie. - posłał mi łobuzerski uśmieszek.
- Dupek. - warknęłam.
- Ohh, nie udawaj, że nie podobają ci się takie komplementy. - nadal ciągnął, a jego głupkowaty uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Cokolwiek pomoże ci w nocy spać!
- Tak w ogóle... - spojrzał na mnie ponownie, wyciągając rękę. - Jestem Justin.
- Teranee. - podałam mu rękę.
- Myślę, że fajnie spędzimy tą noc. - powiedział na koniec rozmowy, szturchając mnie w bok. - Na pewno będzie fajnie. - dodał, kiwając głową w upewnieniu. Wtedy wziął mnie za rękę i zaciągnął na parkiet. Nawet się nie stawiałam, bo wiedziałam, że nie dam rady. Był dobrze zbudowany i świetnie wyglądał - to muszę przyznać. Tańczyliśmy tak długo, że moje nogi w końcu zaczęły się pode mną uginać. Wygłupialiśmy się, wywijaliśmy, podnosił mnie, po czym z powrotem stawiał, tańczyliśmy seksownie, zwariowanie i nie wiem jak jeszcze. Jednym słowem to było mega dzikie! Ale nie powiem, że mi się nie podobało...
- Hmmmm. Czy ktoś tu poznał kogoś fajnego? - podeszła do mnie Mia, gdy usiadłam przy barze.
- Można tak powiedzieć. - wystawiłam jej język.
- Dobrze, dobrze, już nie przeszkadzam. - powiedziała, gdy zauważyła, że Justin zbliżał się do nas. - Pilnuj się złotko, nie chcemy niechcianej ciąży. - szepnęła mi do ucha, gdy odchodziła.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam do niej. Ona się odwróciła i wysłała mi buziaka. Zaśmiałam się i spojrzałam na Justina, który stał i przyglądał się temu wszystkiemu.
- Czemu się tak przyglądasz? - powiedziałam do niego z zaciekawieniem w oczach.
- Jesteście nienormalne. - odpowiedział, śmiejąc się lekko.
- Co ty właśnie powiedziałeś? - zmrużyłam zabawnie oczy i udawałam wkurzoną.
- Że jesteście nienormalne. NIENORMALNE! Przeliterować? - mówił odważnie, bo wiedział że nie mam wystarczająco siły, aby cokolwiek mu zrobić. Patrzył na mnie jak na głupią i się śmiał.
- Przesadziłeś. - zeszłam ze stołka i odeszłam od niego. Był bezczelny.
- Hej, hej, hej! Gdzie ty się wybierasz? - odeszłam od niego może na 5 kroków, a on już stał przede mną.
- Daleko od ciebie!
- Nie ma takiej opcji. Nie puszczę cię. - złapał mnie w talii i tak po prostu trzymał.
- Boże, przestań odstawiać tu jakieś dramaty miłosne i po prostu mnie puść. - powiedziałam i przewróciłam oczami.
- Nie rób tego. - puścił mnie i srogo powiedział.
- Czego? - zapytałam, bo naprawdę nie wiedziałam o co mu tym razem chodzi. Po jego zimnym spojrzeniu zrozumiałam. - Ahhh, tego? - ponownie przewróciłam oczami. Tak, o to mu chodziło.
- Powiedziałem, żebyś tego kurwa nie robiła! - niemal krzyknął i złapał mnie w nadgarstkach. To sprawiało mi ból.
- Bo co? Bo zwiążesz mi ręce i nogi i uprowadzisz? - zapytałam odważnie. - Puść mnie, to boli Justin. - powiedziałam, co sprawiło, że od razu puścił.
- Nie. Po prostu następnym razem tego nie rób.
- A skąd taka pewność, że będzie następny raz? - zapytałam go, bo w sumie taka była prawda. Wydawało mi się, że była to jednorazowa przygoda imprezowa. On jednak chciał inaczej, bo wtedy zrobił coś nieoczekiwanego. Podszedł do mnie i w tym samym momencie poczułam jego gorące usta na mojej szyi. Jego ręce oplotły moją twarz. Jego wargi pocałowały moją szyję, a następnie jego język zostawił tam ślad. Potem poczułam tylko ssanie kawałka mojej skóry. Wiedziałam już, że celowo chciał zostawić tam malinkę. Po zakończonej robocie oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy.
- A nie będzie? - powiedział szczerze, z lekkim uśmiechem. Nie odezwałam się, więc wziął to chyba jako odpowiedź. Spojrzał mi jeszcze głęboko w oczy i odszedł. Moja wiedza na jego temat ograniczała się do znajomości jego imienia i czułam się z tą myślą okropnie.
---------------------------
Jak obiecałam - są komentarze, jest rozdział :)
ooooo, dzieje się! no co myślicie?! Czy Justin na pewno odszedł... tak bez niczego? Już wkrótce ciąg dalszy!
Jeśli czytacie rozdział, to go skomentujcie, proszę ♥ - natq
Boski rozdział! *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nexta! :)
jestem bardzo ciekawa co się wydarzy <3
dziękuję Ci bardzo :)) <3
OdpowiedzUsuń