"Two people can look at the same thing and see it differently." - Justin Bieber
środa, 9 kwietnia 2014
Rozdział 12
Justin's view:
Nie
mogłem tak siedzieć i nic nie robić. Nadal nie wiedziałem, dlaczego
chce ode mnie odpocząć. Najlepszym rozwiązaniem było pogadanie z nią,
więc podniosłem dupę z łóżka i wybiegłem z domu, wchodząc do auta.
Włączyłem głośną muzykę i ruszyłem w stronę domu Teranee. Musiałem się
dowiedzieć, na czym stoję.
---------------------------------
Po kilku minutach byłem już pod zamierzonym celem. Wyciągnąłem jeszcze szybko fajkę z kieszeni i zapalniczkę. Wdychając, odprężałem się. Wyszedłem z auta, opierając się o nie. Jedną rękę miałem w kieszeni moich niskich spodniach, a drugą trzymałem szluga. Gdy skończyłem palić, rzuciłem końcówkę papierosa na ulicę i przygniotłem go butem. Następnie udałem się do drzwi Teranee. Delikatnie zapukałem i czekałem, aż ktoś mi otworzy. Miałem nadzieję, że to będzie właśnie Terri.
- Spodziewacie się kogoś? - usłyszałem damski głos z wnętrza domu.
- Tak, to do mnie! - krzyknął inny, ale też damski głos. To była ona.
- Um.. dzień dobry. - oblizałem usta, gdy otworzyła mi mama Terri. - Czy zastałem Teranee? - zapytałem grzecznie, wyjmując ręce z kieszeni.
- Witaj. - przyjacielsko się uśmiechnęła. - Tak, jest u siebie w pokoju. - wskazała na schody. - Chyba na ciebie czeka. - posłała mi uśmiech mówiący dzieci-i-ich-miłość. Szkoda, że to nie było to.
- Dziękuję. - odpowiedziałem, ściągając buty. Wiedziałem, że Terri spodziewała się kogoś innego, wcale nie mnie. Pospiesznie wszedłem po schodach. Zapukałem lekko do drzwi od jej pokoju, które były uchylone.
- Wchodź Jo... - urwała, gdy odwróciła się i zobaczyła mnie. - Justin?
- Spodziewałaś się kogoś innego? Przykro mi, że teraz widzisz tylko mnie.
- Co ty tu robisz? - rzuciła, by zmienić temat.
- Przyszedłem, bo hm... chciałem cię po prostu zobaczyć. - stanąłem na środku pokoju, z rękoma w kieszeniach i jedyne co robiłem, to patrzałem się na nią. Miała na sobie te ciasne spodnie. Nie wiem jak wy, dziewczyny to nazywacie. Leginsy? Tak, coś w tym stylu. Jej tyłek zajebiście się w nich odznaczał i nie powiem, było na co patrzeć.
- Mnie, czy mój tyłek? - przechyliła głowę na bok.
- Przepraszam. - przyłożyłem dłoń do ust, bo mnie to rozbawiło. Podszedłem do niej i złapałam delikatnie jej biodra. - Nadal chcesz ode mnie odpoczywać? - wydąłem dolną wargę.
- Chcę. - powiedziała stanowczo, zrzucając moje dłonie z jej ciała. Wiedziałem jednak, że to nie była prawda. Musiałem znaleźć tylko sposób na załamanie jej.
- Czy na pewno? - złapałem ją ponownie, dodatkowo przybliżając swoją twarz do jej. Ustami przejechałem po policzku i po szyi.
- Tak Justin, na pewno! Nie próbuj mnie uwodzić. - odpowiadała, stojąc sztywno. Jeszcze tylko chwila.
- A czy ktoś tu kogokolwiek uwodzi? - musnąłem płatek jej ucha, przechodząc do linii szczęki. Muskałem po kolei kawałki jej policzka, aż w końcu doszedłem do ust. Wtedy Terri odwróciła głowę, nie chcąc pocałunku. Wziąłem jej twarz w dłonie, z powrotem obracając w moją stronę. - Nie mogę cię pocałować?
- A niby dlaczego byś mógł? - zapytała, przez co straciłem jakiekolwiek orientowanie się w sprawie. - Bo w sumie kim ty dla mnie jesteś? Kolegą, znajomym, przyjacielem? - odeszła ode mnie, rzucając ręce w powietrze. Wiedziałem czego chciała - chciała ustabilizowania.
- Terri... - zacząłem, jednak na marno.
- Nie Justin! Nie możemy się na razie widywać, rozumiesz? Chcę to przemyśleć!
- Terri, ja... - znów zacząłem i znów nie pozwoliła dojść mi do słowa.
- Nie!
- Ukhm... chyba masz gościa. - wskazałem na drzwi. Odwróciła się, a następnie jej policzki zrobiły się czerwone. Stał tam jakiś chujowy koleś. Był ubrany w byle co i tak też wyglądał. Zresztą, w dupie miałem jego wygląd, kim on do cholery był?
- Oh, cześć John. - podeszła z uśmiechem i go przytuliła, a wtedy moja krew zawrzała. - Przepraszam cię za to... siadaj, Justin właśnie wychodzi. - wskazała delikatnie na korytarz, a następnie na niego wyszła, czekając na mnie. Ruszyłem powoli do przodu, jednak przed wyjściem posłałem niejakiemu Johnowi znaczące spojrzenie. Niech tylko czegoś spróbuje.
- Świetnie, jeszcze mnie wyganiasz? - stanąłem przed nią już w korytarzu wyjściowym, opierając się plecami o drzwi.
- Nie wyganiam cię, ale co niby miałbyś z nim robić? - wskazała za siebie, mówiąc o Johnie.
- A co niby będziesz z nim robić ty? - oblizałem usta, czekając na jej odpowiedź.
- To mój przyjaciel, zwykłe przyjacielskie spotkanie. - podniosła ręce do góry.
- Mam nadzieję, bo jeśli czegokolwiek spróbuje...
- Spokojnie. - podeszła do mnie i poprawiła mi kurtkę. - Idź już. - pogładziła mój policzek.
- Jestem tu jutro punkt 15 i nie obchodzi mnie kurwa żaden John, ani nikt inny. - powiedziałem lekko sfrustrowany, łapiąc jej dłoń.
- Tak jest, panie Bieber! - kiwnęła zabawnie głową.
- To co, dasz mi całusa? - uśmiechnąłem się łobuzersko. Stanęła na palcach i złapała moją twarz w swoje małe dłonie. Złączyła moje usta z jej, dokładając do tego pasję.
- Do jutra. - posłała swój anielski uśmiech.
- Do zobaczenia Księżniczko. - powiedziałem i zauważyłem jeszcze czerwony kolor na jej policzkach, a następnie zamknęła drzwi. Pospiesznie wsiadłem do swojego auta. Trudno mi się do tego przyznać, ale siedziałem w aucie, na jakimś ciemnym parkingu i obserwowałem do której kurwa ma zamiar siedzieć ten cały John. Minęło trochę czasu, po którym postanowiłem napisać do Terri.
Do: Terri
Ile ten skurwysyn będzie jeszcze tam siedział?
Wysłałem w nerwach tego sms'a. Może trochę przesadzałem. Nie. Nie przesadzałem.
Od: Terri
Jeśli chcesz, abyśmy się jutro spotkali, to nie zachowuj się jak dupek. Niedługo idzie.
Do: Terri
Mam nadzieję.
Zignorowałem pierwszą część sms'a i odpisałem tylko na drugą. Już dość wkurwiał mnie jej przyjaciel. Po kilkunastu minutach wyszedł z domu Terri, a ja wyszedłem z auta. Nie tak miał dziś się skończyć ten wieczór. Wdrapałem się po rurze i byłem tuż przed jej oknem. Miała zasłonięte zasłony, ale nie do końca, przez co mogłem ją zobaczyć. Leżała na łóżku, zawinięta w kłębek.
Do: Terri
Spójrz w okno kochanie.
Obserwowałem jej reakcję. Przeczytała sms'a i niechętnie wstała z łóżka. Pewnie myślała, że sobie z niej żartuje. Odsłoniła zasłony i odskoczyła przestraszona do tyłu. Widocznie przestraszyła się mojego dzióbka, przyklejonego do okna. To prawda, lubię straszyć ludzi.
- Czy ty ogłupiałeś?! - krzyknęła zirytowana, otwierając okno, abym mógł wejść.
- To tylko niewinny dzióbek... - zaśmiałem się.
- Śmieszne, doprawdy. - parsknęła.
- Czy komuś tu zbliża się okres? - złapałem ją od tyłu, śmiejąc się.
- Dziękuję, że jesteś. - odwróciła się i złapała mnie za szyję. Tego się nie spodziewałem. Następnie położyliśmy się i leżeliśmy. Ona miała głowę na moim torsie, a ja rękę wokół jej talii. Przerwał nam cholerny telefon. Mój oczywiście.
*rozmowa telefoniczna*
- Yep? - odezwałem się.
- Bieber, czy ty o czymś nie zapomniałeś? Jest zaraz 22, a ciebie kurwa dalej nie ma! - usłyszałem wkurzony głos Samuela. Kurwa, zapomniałem o wyścigach.
- Ja pierdole...
- Zjawiasz się tu w przeciągu 10 minut, albo nigdy więcej interesów ze mną. Zrozumiałeś? - powiedział surowym tonem i się rozłączył.
*koniec rozmowy telefonicznej*
Teraz musiałem opuścić Terri. Był jeden problem - miałem być dupkiem i ją okłamać?
-----------------------------------------
buuum!
Jednak nie było nic negatywnego, bo będzie w następnych rozdziałach.
Śledźcie, czytajcie:)
OCENAJCIE, KOMENTUJCIE. PROSZĘ.
To dla was się staram, więc proszę doceńcie to i dajcie coś od siebie:(
+ pamiętajcie o możliwości pytania mnie o jakiekolwiek sprawy na asku, którego podałam w poprzednim poście. :)
Genialny, boski, cudowny! *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego <3
szybko nn *.*
OdpowiedzUsuńMega oby powiedział jej prawde bo zawsze okłamują :/ Czekam nn <3
OdpowiedzUsuń